Co słyszą pracownicy firm windykacyjnych podczas próby odzyskania wierzytelności?
Share
Pracownicy firm windykacyjnych spotykają się z różnorodną argumentacją dłużników. Warto wiedzieć, że w Polsce w Krajowym Rejestrze Długów figuruje obecnie ponad 230 tysięcy dłużników-przedsiębiorców, którzy mają do oddania swym wierzycielom ponad 7 miliardów złotych. Firma windykacyjna, która zgłasza się do dłużnika ma trudne zadanie negocjacyjne, bowiem sama próba windykacji bez wyroku sądowego nie jest jeszcze wiążącym rozwiązaniem. Pracownicy firm windykacyjnych wymieniają kilka grup argumentów usprawiedliwiających brak terminowych spłat: administracyjne, psychologiczne i całkowicie absurdalne, których pomysłowość wprawia niekiedy windykatora w osłupienie. Co interesujące: ponad 8 na 10 dłużników świadomie przeciąga terminy płatności, mimo że ich sytuacja finansowa pozwala na terminowe spłaty długów.
Argumenty z gatunku: “to mnie nie zapłacono”, czyli błąd administracji
Najczęstszym z argumentów usprawiedliwiających niedokonanie terminowej płatności jest zapewnienie, że to sam przedsiębiorca nie otrzymał własnych należności i dlatego nie mógł zapłacić. Aż 75% wypowiedzi oscyluje wokół takiego sposobu argumentowania zaistnienia długów. Firmy windykacyjne zaliczają te opowieści do grupy tak zwanych argumentów administracyjnych. Do tej samej grupy należą również narracje o nierzetelnych pracownikach, księgowych i sekretarkach, które w wyniku właśnie tego incydentu już zwolniono i firma potrzebuje jeszcze czasu, aby opanować zaistniały chaos.
Przelew właśnie jest robiony i dziś dotrze
Kolejnym argumentem na rzecz usprawiedliwienia brakującej wpłaty należności jest zapewnienie, że przelew właśnie jest robiony i wkrótce pieniądze wpłyną na konto firmy. Najczęściej mowa jest o tym, że nastąpiło przeoczenie, które zostanie natychmiast wyprostowane i naprawione.
Argumenty psychologiczne, czyli “wymarła mi cała rodzina”
Firmy windykacyjne spotykają się również z szeregiem argumentów natury psychologicznej mających wzbudzić litość, troskę i zmiękczyć wierzyciela. Choć trudno w to uwierzyć, nierzetelni kontrahenci potrafią na poczekaniu spreparować opowieści o śmierci połowy rodziny, rzadko mające związek z rzeczywistością.
Pazerna małżonka, mściwy małżonek
Do grupy argumentów psychologicznych, których na co dzień wysłuchują pracownicy firm windykacyjnych należy cała gama opowieści o zdradzających małżonkach, do rozwodu z którymi dłużnik się właśnie przygotowuje lub właśnie przeżywa wyczerpujący psychicznie i finansowo rozwód. Zdradzające żony, nielojalni mężowie i ich wybujałe ego sprawiają, że przedsiębiorca ledwie wiąże koniec z końcem albo w tej tragicznej chwili odcięty został od wszystkich środków finansowych. Firmy windykacyjne znają potężne zasoby tego typu opowieści na miarę tragikomedii renesansowych, w których fabułach pojawiają się sceny z piekła rodem. Łączy je jedna puenta o złym losie dłużnika i zapewnienie, że zwróci pieniądze, jak tylko stanie na nogi.
Argumenty z gatunku “teatr absurdu”
Dla firm windykacyjnych największym zaskoczeniem są argumenty z gruntu absurdalne. Jeden z windykatorów podczas szkoleń opowiada, że pewien przedsiębiorca zapewniał, iż kot zjadł mu faktury i dlatego nie mógł zapłacić należności. Inny z kolei zgubił teczkę z listą przelewów do wykonania podczas przeprowadzi i zapomniał o tym fakcie. Firma windykacyjna poradzi sobie z każdym gatunkiem wymówki, a argument procesu sądowego bywa wystarczający i w efekcie do sprawy sądowej już nie dochodzi, bo przedsiębiorca, który jest mimo wszystko wypłacalny, nagle znajduje motywację do spłaty długów.
Inspirowane: Straetus.pl – ściąganie należności